Coś się ze mną stało!

Strona społeczności chrześcijańskiej

Coś się ze mną stało!

Moja droga do Boga wiodła przez całą młodość, która chciała przejść przez życie zupełnie innymi ścieżkami. Nie były to drogi Boże. W poszukiwaniu sensu swego życia chętnie wstępowałem na drogę filozofii i cudzych przekonań.

Rastafarian

Od początku dorastania myślałem o życiu poważnie i potrzebowałem zewnętrznego odniesienia do osobistego życia. Dlatego od zawsze byłem człowiekiem idei. Potrzebowałem wyższej racji, filozofii aby móc funkcjonować w świecie. Jako nastolatek szybko zainteresowałem się muzyką i związanymi z nią subkulturami młodzieżowymi. Wyznając zasady pacyfizmu i powszechnej tolerancji przylgnąłem do ruchu społeczno-religijnego Ras Tafari, z którym związana jest muzyka reggae. Z początku wgłębianie się w tę filozofię dało mi spokój, pewność siebie, „własne” poglądy na wiele tematów. Słuchanie muzyki reggae stało się częścią życia. W swoich przekonaniach byłem za pełną wolnością jednostki, równouprawnieniem, tolerancją i unikaniem agresji wobec całego żyjącego świata. Jednak ruch ten, jak wspomniałem jest religią – szatańskim zwiedzeniem, którego rdzeniem jest bałwochwalstwo. Wśród wyznawanych zasad ruchu są trzy twierdzenia wynikające z obciążenia historii okresem niewolnictwa: praca jest złem, imperializm (świat kapitalistyczny) jest złem, zaś aparatem ucisku człowieka jest Kościół. Przyswajając te nauki, mój pacyfizm i tolerancja zaczęły zanikać na korzyść niechęci do ludzi i agresji wobec tych, którzy nie podzielali moich poglądów. Każdy obowiązek, każdy przymus był dla mnie nie do zniesienia, a w serce wkradła się nienawiść do otaczającego świata. Wszyscy i wszystko wokół zaczęło być złe i godne pogardy.

Pancur

Słodkie rytmy reggae przestały mi wystarczać, zainteresowała mnie więc następna filozofia młodzieżowa – ruch punkowy. W końcu lat 80-tych jego przesłanie ideowe zaczęło już zanikać, jednak dla mnie odkrywanie go i delektowanie się dekadenckim i obrazoburczym stylem dawało życiowe spełnienie. Stałem się wojującym pancurem. Zawaliła się nauka w liceum, relacje z rodzicami i zupełnie oddaliłem się od Boga. Najważniejszy stał się zbyt częsty alkohol, zbyt głośna muzyka, wiele złych czynów. Oto jak realizowałem swoje szczytne idee miłości i wolności. Trwało to 4 lata, przez cały czas byłem zwykłym narzędziem w ręku diabła aby wprowadzać jego standardy do swojego życia.

Chwila prawdy

Mając 20 lat zostałem przyprowadzony przez koleżankę z liceum na nabożeństwo do zboru chrześcijańskiego. Stanowiłem pewnie ciekawe indywiduum: dyskretny irokez na głowie, podarte spodnie i kurtka z napisem DESTRUKTOR, wojskowe buty, brak chęci do życia w oczach, obok koleżanki – drobnej i schludnej chrześcijanki. Ten wieczór był przełomowy w moim życiu. Przebywając na nabożeństwie, na którym występowała grupa ewangelizacyjna z Anglii nie usłyszałem prawie żadnego słowa, nie docierała do mnie muzyka i pieśni uwielbienia dla Jezusa. Poczułem się, jakby wylano na mnie kubeł gnojówki. Odkryłem swój opłakany stan grzesznika i beznadziejność swojego położenia. Byłem w środku pełen tego, co jak poczułem, mnie oblało. Duch Święty zaczął przekonywać mnie, że brnę w duchową przepaść, na dnie której czeka mój dotychczasowy przewodnik diabeł i śmierć.

Punkt zwrotny

Nie pamiętam, ile czasu trwało nabożeństwo i co się na nim działo. Siedziałem skulony na krześle przerażony tym, co zobaczyłem w swoim wnętrzu duchowymi oczyma, które otworzył mi Duch Święty. Na koniec padło pytanie, kto chce zaprosić Jezusa do swojego życia i otrzymać przebaczenie wszystkich grzechów. Moja koleżanka zachęcała mnie, abym podszedł do przodu, ale ja siedziałem sparaliżowany. Autentycznie. Choć po chwili podjąłem tę decyzję, nie mogłem się poruszyć. Trwała w całym moim ciele duchowa walka szatana o moje życie i o to, komu będę służył – jemu czy Panu Jezusowi Chrystusowi, który zbawia od wiecznej śmierci. W końcu potrzeba pojednania się z Bogiem zwyciężyła i modliłem się o odnowienie społeczności z moim Wszechmocnym Stwórcą. Wyszedłem stamtąd czysty i lżejszy o parę kilo grzechów, które nosiłem ciągle ze sobą. Czułem się nowonarodzony i byłem nim. Jezus dał mi wieczne zbawienie i ratunek od diabelskich pułapek tego świata.

Uczeń Jezusa

Teraz, gdy to piszę dziękuję Bogu, że kochał mnie cały ten czas, gdy ja go odrzucałem. Jeśli Ty stoisz dziś w sytuacji poszukiwania zbawienia i celu życia kierując się do filozofii, bałwochwalczych religii czy zaspokajania swoich egoistycznych potrzeb, zaręczam ci, że tylko Jezus Chrystus ma moc odnowić Twoje życie i wlać w nie łaskę pokoju, wolności i wiecznego trwania przy dobrym Bogu.

Paweł Krzywicki

Jeśli ten artykuł był pomocny jest nam bardzo miło. Jednak uważamy, że relacja z Bogiem nie może polegać jedynie na czytaniu. Dlatego zachęcamy Cię do aktywnego udziału w społeczności chrześcijańskiej.

Znajdź swoją społeczność